Mleczna Droga cz. 2

Zaczęło się bez żadnych trudności. Pewna siebie i swoich umiejętności wkroczyłam na kolejny level macierzyństwa. Zostałam matką karmiącą po raz drugi. Wiedziałam, że nic nas nie zaskoczy i wierzyłam, że nawet jeśli pojawi się jakiś problem, to na pewno sobie z tym poradzę. Zawsze wychodzę z założenia, że co ma być, to będzie, przyjmę na swoje barki, a w tym przypadku… piersi -wszystko.

Poród był naprawdę szybki, bez komplikacji, więc czułam się naprawdę dobrze, nie miałam większych trudności z przystawieniem Klary, wiedziałam już co i jak, a i Ona podjęła od razu współpracę 😉 Co prawda nie ominął nas początkowy ból. Przez kilka miesięcy po samoodstawieniu się Blani, brodawki musiały, na nowo przyzwyczaić się do małego ssaka. Po kilku dniach ból minął i zawitał nawał. Ale i z tym umiałyśmy sobie poradzić. Częste przystawianie, muszle laktacyjne, które pomogły w „wietrzeniu” brodawek i wszystko zaczęło się stabilizować. 

Problem pojawił się gdzie indziej. Klara jadła tak łapczywie, a pokarm wypływał tak szybko, że praktycznie po każdym karmieniu ulewała. Mimo, że to dość częsta przypadłość noworodków, będąca naturalnym zjawiskiem, to jednak uciążliwym zarówno dla mamy, jak i malucha. Próbowałam więc różnych pozycji, żeby spowolnić wypływ mleka. Na szczęście to częściowo pomogło. Z dnia na dzień Klarka ulewała coraz rzadziej. 

Klara oczywiście jest zupełnie inna, niż jej starsza siostra, która przy piersi mogła spędzać długie godziny. Najada się szybko  i dziękuje za bufet, czekając na tulenie lub odłożenie, żeby uciąć sobie w spokoju drzemkę. Taaak! Klara jest jak najbardziej odkładalna! Jest to dla mnie ogromny szok, bo po przejściach z potrzebującą dużej bliskości Blanią, myślałam, że o mało wymagających niemowlętach można przeczytać tylko w książkach. A tu taka niespodzianka! Ale przyznam się Wam do czegoś… Mimo wszystko, czasami i tak jej nie odkładam. Tule, nosze, motam w chustę, żeby nacieszyć się tym małym ciałkiem i napawać uzależniającym zapachem noworodka… 

Ale wracając do tematu karmienia. Tak nam sielankowo mijał dzień za dniem, karmienie za karmieniem. Aż do pewnego wtorku, który to niestety długo zapadnie mi w pamięć. Nie tylko ze względu na druzgocącą porażkę naszych piłkarzy, którzy polegli na meczu z Senegalem… Mecz nie urywał, gra nie sprawiała, że chciało się rzucać stanikami i tak oto doszło do mojej osobistej katastrofy. Fiszbin z biustonosza musiał za bardzo ucisnąć to i owo i… Zastój! Niczym w polskiej drużynie.  No cóż… moja pierś też poniosła klęskę. Zaczęła boleć, a z godziny na godzinę sprawa niestety się pogarszała. Mimo częstego przystawiania, zmiany pozycji karmienia, ciepłych kąpieli przed i zimnych po i próbach ratowania się ibuprofenem, nie pomagało. W piersi wyczuwalne były coraz większe zgrubienia. Walczyłam, wierząc, że lada chwila sytuacja się zmieni, a Klarze w końcu uda się skutecznie opróżnić pierś. Niestety… Kilka godzin później pierś zrobiła się już czerwona, mnie dopadły dreszcze, temperatura zaczęła rosnąć i wiedziałam, że sama już sobie nie poradzę. Szybki telefon do lekarza, wizyta i niestety antybiotyk. Ze względu na rozwijający się stan zapalny, nie było na co czekać. Sama zaczęłam wątpić w siebie… Jak to możliwe, skoro robię wszystko jak należy? 

Teraz to ja potrzebowałam wsparcia. Kogoś, kto podniesie mnie na duchu. Przecież wiedziałam co robić, brałam leki, musiało w końcu zacząć działać. Ale ból odjął mi pewność siebie i swoich umiejętności. I tu znowu okazała się niezastąpiona cudowna położna Lodzia <3 Sprawdziła jeszcze raz co i jak, i uspokoiła, że wcale nie jest tak źle, jak myślę i lada dzień wszystko minie. Uffff… Odetchnęłam z ulgą. Miała rację. Już po kilku dniach wszystko wróciło do normy. Dziękuję jej po stokroć za profesjonalizm i spokój, którego bardzo wtedy potrzebowałam.

Dziele się z Wami naszą historią z konkretnego powodu.

Po pierwsze, tak jak każde dziecko jest inne, tak różne są mleczne drogi. Jedne są bezproblemowe, a drugie wyboiste, piętrzące problemy. Nawet, jeśli pierwszego dziecka nie udało Ci się karmić piersią, wcale nie jest powiedziane, że i tym razem historia się powtórzy. Jeśli przy pierwszym dziecku natrafiłaś na problemy związane z laktacją, wcale nie muszą się pojawić się ponownie przy kolejnym maluchu. I odwrotnie. Doświadczona mama też może natrafić na jakiś problem. Najważniejsze to nie tracić głowy i szukać rozwiązania.

Po drugie, każda z nas czasami w siebie wątpi i potrzebuje wsparcia. Nawet, jeśli to nie pierwsze nasze dziecko, nie pierwsze trudności. Jako Promotor Karmienia Piersią to zwykle ja udzielam rad i wsparcia. Ale tym razem sama potrzebowałam pomocy i nie wstydzę się do tego przyznać. Czy terapeuta ma gwarancje, że jego życie psychiczne będzie przebiegało bez problemu? Pewnie, że nie. Czy lekarze nie chorują, a hydraulikom nie psują krany 😉 Tak samo „piersiowy pasjonata”, jak Ja, nie ma pewności, że ominie go nawał, zastój czy inne mleczne ustrojstwa 😉 

Ale co nas nie zabije, to nas wzmocni!

Piersi do przodu kochane! Uwierzcie w siebie! Jesteście cudowne! 

Każda z nas to Superbohaterka! Nie wierzysz? Spójrz na Cuda, które stworzyłaś… <3

Długiej mlecznej drogi… i jak najmniej wyboi! <3

Zdjęcia cudowna An Sznajder <3

Ostatnie artykuły:

Ćwiczenia dla rączek

❤🧡💛 Ćwiczenia dla rączek 💚💙💜 Niedawno w moje ręce trafiła książka, która jest zbiorem opowiadań i zabaw wspierających rozwój motoryki małej dziecka. Idealna pozycja dla SensoRodziców i nie tylko 🤩🤩🤩 Motoryka mała określa zespół czynności, które wykonywane są przy pomocy rąk. Zabawy motoryczne pobudzają zmysły, pozytywnie wpływają na współpracę półkul mózgowych, zwiększają kreatywność i pomysłowość. Motoryka mała wspiera również rozwój mowy oraz umiejętności grafomotoryczne. Warto pamiętać, że motoryka mała nie jest cechą wrodzoną, które dziecko posiada od urodzenia. Dlatego należy ją wykształcić i stale pielęgnować. A jak to robić? Możecie dowiedzieć się tego na przykład z książkiĆwiczenia dla rączek. Elementarz motoryki małejAutor: Dorota Paczuska @encepence_rekakreceWyd. @centrum_edukacji_dzieciecej. Autorka wykorzystuje przedmioty dostępne w każdym domu, a zabawy pokazane są krok po kroku, z objaśnieniem doskonalonych umiejętności motorycznych. Książka powstała z myślą o wspieraniu rodziców, nauczycieli i opiekunów, ale przede wszystkim po to, żeby sprawiać radość naszym dzieciom 🤩🤩🤩 Zabawy są opisane oraz przedstawione graficznie, więc starszaki same są w stanie je wykonać. Blania szybko przeszła do działania i stworzyła zabawy dla siebie i Klarki i bawiły się znakomicie 😁 Bardzo polecaMy! ❤ @czytampl @ksiazki_aktywneczytanie @famiga.eventy.szkolenia

Funzeum

Funzeum to Muzeum Światła i Kolorów Raj dla SensoManiaków, influencerów, fotografów i wszystkich lubiących dobrą zabawę. My uwielbiamy kolory, wszystko co pobudza nasze zmysły i dostarcza nowe doznania. Bawiliśmy się tak znakomicie, że w drodze powrotnej ciągle buzowały w nas emocje i nie mogliśmy, nagadać się, co komu podobało się najbardziej 🤩 W Funzeum świętowaliśmy rodzinnie moje urodziny i śmiało mogę powiedzieć, że dawno się tak dobrze nie bawiłam. A co jest takiego w Funzeum? Znajdziemy tu wystawę świateł, kolorów, interaktywną rysilandię, kawiarnię i strefę zabawy. To ponad 4000 metrów kwadratowych rozrywki i edukacji. Największe tego typu miejsce w Polsce. W kawiarni napijecie się kawy, zjecie lody i drobne przekąski, a wszystko w naprawdę przyzwoitych cenach. Obsługa jest bardzo pomocna, więc jeśli zgubicie się w gąszczu atrakcji, śmiało możecie prosić o wsparcie. Znajdą tu coś dla siebie zarówno maluchy, jak i starszaki. Pamiętajcie jednak, że im młodsze dziecko, tym ostrożniej musicie poruszać się z nim po tym miejscu, żeby go nie przebodźcować. Zwłaszcza w weekend i w godzinach „szczytu”, gdy ludzi jest naprawdę sporo. Na uwagę zasługuję również wyjątkowa strefy zabawy. Na początku dziewczynki podeszły do niej z dystansem. Trochę obawiały się wysokości i tego, czy odnajdą się w gąszczu sznurkowych labiryntów. Ale po kilku minutach obie wspinały się bez większych problemów po konstrukcji pełnej kokonów, przejść i tunelów. Bilety wstępu ograniczają nasz pobyt do 3 godzin, ale to wystarcza na dokładne obejrzenie wszystkiego, zabawę, a nawet odpoczynek i przerwę na kawę czy lody Do godziny 9.00 i po godzinie 16.00 cena biletów spada o 50%, także jeśli jesteście dyspozycyjni w tych porach, to warto skorzystać. Dodatkowo solenizanci mają bilet w bardzo atrakcyjnej cenie Warto również zakupić bilet przez stronę internetową, ponieważ oprócz 10% zniżki macie pewność, że wejdziecie o wyznaczonej porze. Nie polecam jechać „w ciemno”, bo widzieliśmy przed wejściem naprawdę sporą grupę, która nie weszła ze względu na brak miejsc. Zdecydowanie polecaMy to miejsce! Sami na pewno jeszcze tu wpadniemy, nasycić się kolorową, pozytywną energią #cieszymamy #blaniaiklara #funzeum #funzeumgliwice #podróże #podróżemałeiduże #gliwice #urodziny #wycieczka