- Wszystkie
- Cieszymamy
Dziewczynki coraz bardziej wkraczają w świat mowy. Gadułami są chyba po Mamach, bo zazwyczaj mają naprawdę sporo do powiedzenia 😛 Póki co jest to ich…
Zaczęło się bez żadnych trudności. Pewna siebie i swoich umiejętności wkroczyłam na kolejny level macierzyństwa. Zostałam matką karmiącą po raz drugi. Wiedziałam, że nic nas…
Karmienie piersią… Niby jedna z najbardziej naturalnych czynności, a jednak często przynosi trudne chwile. Mleczna droga bywa kręta i wyboista… Można by wręcz rzec –…
Czy wiecie co jest potrzebne, żeby karmić dziecko piersią? Piersi pełne mleka z pewnością 😉 Ale co zrobić, żeby rozhulać i utrzymać laktacje? Co pomaga?…
Binta tańczy, Babo chce, Lalo gra na bębnie – recenzja książek
Dziewczynki coraz bardziej wkraczają w świat mowy. Gadułami są chyba po Mamach, bo zazwyczaj mają naprawdę sporo do powiedzenia 😛 Póki co jest to ich własny język, ale z każdym kolejnym dniem poszerza się też zasób nowych słów i dźwięków. Na topie są, więc w naszych domach książki pomagające rozwijać te umiejętności. Pucia już dobrze znacie. Teraz przyszedł czas na kolejną uroczą rodzinkę, która wprowadza dziecko w świat mowy, zachęcając do wspólnej zabawy, wszystkich sięgających po tę lekturę. A mowa o rezolutnym rodzeństwie – Bincie, Lalo i Babo… Tym razem recenzja będzie trochę inna, bo zbiorowa 😉 Pod lupę weźmieMy wszystkie trzy części. BABO CHCE BINTA TAŃCZY LALO GRA NA BĘBNIE Autor: Eva Susso Wyd.: Zakamarki Liczba stron: 28, 24, 28 Duet autorki Evy Susso i ilustratora Benjamina Chauda należy do naprawdę udanych. Obydwoje mają na swoim koncie kilkanaście tytułów zarówno dla najmłodszych, jak i dla młodzieży. I ta seria należy do naprawdę godnych polecenia.\ Prosta forma, bardzo kolorowa, pełna dźwięków i ciepłych, rodzinnych relacji. Każda część poświęcona jest przygodom innego z czwórki rodzeństwa. Co prawda Ajsza nie posiada własnej książki, ale każdy kto sięgnie po Babo chce szybko zrozumie, że bez niej jego zachcianki zostałyby tylko zachciankami 😉 Książka posiada twardą oprawę i papierowe strony. Prostota książki i oszczędność tekstu trochę na początku nas rozczarowała. Jednak niesłusznie. Szybko zrozumiałyśMy, że najważniejsza jest treść i przekaz, a te bez wątpienia znakomicie trafiają do małych czytelników. Naprawdę wiele tu zwrotów dźwiękonaśladowczych, które znakomicie ćwiczą małe języki. Książka uczy nowych sylab, wystukiwania rytmów i zachęca do wspólnej zabawy wszystkich czytelników. Warto zwrócić uwagę, że ukazuje (trochę mimochodem) istotne rodzinne relacje. Każdy z członków rodzinny jest tak samo ważny. Ma obowiązki adekwatne do wieku i umiejętności, ale również własne zainteresowania i pasje. Nie zapomniano również o bliskości i czasie, który rodzina powinna spędzać wspólnie. Wszystkie trzy pozycje naprawdę długie tygodnie królowały w naszych domach. Zainteresowanie teraz trochę osłabło, ale to pewnie dla tego, że półki z książkami uginają się już od ich nadmiaru 😛 Mimo wszystko lubiMy jeszcze czasami spotykać się z tą sześcioosobową rodziną (a raczej ośmio – bo pies i kura są tu równie istotnymi postaciami). Swoją drogą czapki z głów dla rodziców, że tak sprawnie ogarniają taką gromadkę 😀
Mleczna Droga cz. 2
Zaczęło się bez żadnych trudności. Pewna siebie i swoich umiejętności wkroczyłam na kolejny level macierzyństwa. Zostałam matką karmiącą po raz drugi. Wiedziałam, że nic nas nie zaskoczy i wierzyłam, że nawet jeśli pojawi się jakiś problem, to na pewno sobie z tym poradzę. Zawsze wychodzę z założenia, że co ma być, to będzie, przyjmę na swoje barki, a w tym przypadku… piersi -wszystko. Poród był naprawdę szybki, bez komplikacji, więc czułam się naprawdę dobrze, nie miałam większych trudności z przystawieniem Klary, wiedziałam już co i jak, a i Ona podjęła od razu współpracę 😉 Co prawda nie ominął nas początkowy ból. Przez kilka miesięcy po samoodstawieniu się Blani, brodawki musiały, na nowo przyzwyczaić się do małego ssaka. Po kilku dniach ból minął i zawitał nawał. Ale i z tym umiałyśmy sobie poradzić. Częste przystawianie, muszle laktacyjne, które pomogły w „wietrzeniu” brodawek i wszystko zaczęło się stabilizować. Problem pojawił się gdzie indziej. Klara jadła tak łapczywie, a pokarm wypływał tak szybko, że praktycznie po każdym karmieniu ulewała. Mimo, że to dość częsta przypadłość noworodków, będąca naturalnym zjawiskiem, to jednak uciążliwym zarówno dla mamy, jak i malucha. Próbowałam więc różnych pozycji, żeby spowolnić wypływ mleka. Na szczęście to częściowo pomogło. Z dnia na dzień Klarka ulewała coraz rzadziej. Klara oczywiście jest zupełnie inna, niż jej starsza siostra, która przy piersi mogła spędzać długie godziny. Najada się szybko i dziękuje za bufet, czekając na tulenie lub odłożenie, żeby uciąć sobie w spokoju drzemkę. Taaak! Klara jest jak najbardziej odkładalna! Jest to dla mnie ogromny szok, bo po przejściach z potrzebującą dużej bliskości Blanią, myślałam, że o mało wymagających niemowlętach można przeczytać tylko w książkach. A tu taka niespodzianka! Ale przyznam się Wam do czegoś… Mimo wszystko, czasami i tak jej nie odkładam. Tule, nosze, motam w chustę, żeby nacieszyć się tym małym ciałkiem i napawać uzależniającym zapachem noworodka… Ale wracając do tematu karmienia. Tak nam sielankowo mijał dzień za dniem, karmienie za karmieniem. Aż do pewnego wtorku, który to niestety długo zapadnie mi w pamięć. Nie tylko ze względu na druzgocącą porażkę naszych piłkarzy, którzy polegli na meczu z Senegalem… Mecz nie urywał, gra nie sprawiała, że chciało się rzucać stanikami i tak oto doszło do mojej osobistej katastrofy. Fiszbin z biustonosza musiał za bardzo ucisnąć to i owo i… Zastój! Niczym w polskiej drużynie. No cóż… moja pierś też poniosła klęskę. Zaczęła boleć, a z godziny na godzinę sprawa niestety się pogarszała. Mimo częstego przystawiania, zmiany pozycji karmienia, ciepłych kąpieli przed i zimnych po i próbach ratowania się ibuprofenem, nie pomagało. W piersi wyczuwalne były coraz większe zgrubienia. Walczyłam, wierząc, że lada chwila sytuacja się zmieni, a Klarze w końcu uda się skutecznie opróżnić pierś. Niestety… Kilka godzin później pierś zrobiła się już czerwona, mnie dopadły dreszcze, temperatura zaczęła rosnąć i wiedziałam, że sama już sobie nie poradzę. Szybki telefon do lekarza, wizyta i niestety antybiotyk. Ze względu na rozwijający się stan zapalny, nie było na co czekać. Sama zaczęłam wątpić w siebie… Jak to możliwe, skoro robię wszystko jak należy? Teraz to ja potrzebowałam wsparcia. Kogoś, kto podniesie mnie na duchu. Przecież wiedziałam co robić, brałam leki, musiało w końcu zacząć działać. Ale ból odjął mi pewność siebie i swoich umiejętności. I tu znowu okazała się niezastąpiona cudowna położna Lodzia <3 Sprawdziła jeszcze raz co i jak, i uspokoiła, że wcale nie jest tak źle, jak myślę i lada dzień wszystko minie. Uffff… Odetchnęłam z ulgą. Miała rację. Już po kilku dniach wszystko wróciło do normy. Dziękuję jej po stokroć za profesjonalizm i spokój, którego bardzo wtedy potrzebowałam. Dziele się z Wami naszą historią z konkretnego powodu. Po pierwsze, tak jak każde dziecko jest inne, tak różne są mleczne drogi. Jedne są bezproblemowe, a drugie wyboiste, piętrzące problemy. Nawet, jeśli pierwszego dziecka nie udało Ci się karmić piersią, wcale nie jest powiedziane, że i tym razem historia się powtórzy. Jeśli przy pierwszym dziecku natrafiłaś na problemy związane z laktacją, wcale nie muszą się pojawić się ponownie przy kolejnym maluchu. I odwrotnie. Doświadczona mama też może natrafić na jakiś problem. Najważniejsze to nie tracić głowy i szukać rozwiązania. Po drugie, każda z nas czasami w siebie wątpi i potrzebuje wsparcia. Nawet, jeśli to nie pierwsze nasze dziecko, nie pierwsze trudności. Jako Promotor Karmienia Piersią to zwykle ja udzielam rad i wsparcia. Ale tym razem sama potrzebowałam pomocy i nie wstydzę się do tego przyznać. Czy terapeuta ma gwarancje, że jego życie psychiczne będzie przebiegało bez problemu? Pewnie, że nie. Czy lekarze nie chorują, a hydraulikom nie psują krany 😉 Tak samo „piersiowy pasjonata”, jak Ja, nie ma pewności, że ominie go nawał, zastój czy inne mleczne ustrojstwa 😉 Ale co nas nie zabije, to nas wzmocni! Piersi do przodu kochane! Uwierzcie w siebie! Jesteście cudowne! Każda z nas to Superbohaterka! Nie wierzysz? Spójrz na Cuda, które stworzyłaś… <3 Długiej mlecznej drogi… i jak najmniej wyboi! <3 Zdjęcia cudowna An Sznajder <3
#KarmienieToNieProblem
Karmienie piersią… Niby jedna z najbardziej naturalnych czynności, a jednak często przynosi trudne chwile. Mleczna droga bywa kręta i wyboista… Można by wręcz rzec – krew, pot i łzy… Jako Promotor Karmienia Piersią staram się wspierać Was w tych gorszych momentach i służyć wiedzą, która pozwoli Wam uporać się z pojawiającymi problemami. Przynosi mi to ogrom satysfakcji i spełnienia, bo każda uratowana laktacja i szczęśliwa para Mama – Dziecko jest dla mnie na wagę złota. Ale przede wszystkim sama jestem Mamą. Tą, która stanęła przed szeregiem trudności… Tą, która musiała uczyć się od podstaw i szukać wsparcia… Nie było łatwo, ale udało się i dzięki temu wszystkiemu, jestem teraz tu gdzie jestem i mogę wspierać inne Mamy. A jak jest nasza historia? Początki trudne, bolesne, ale z czasem było już tylko lepiej. Intuicyjnie czułam, że warto. Każdy kolejny dzień, miesiąc sprawiał, że Nasza więź się umacniała, a ja wraz z mlekiem przekazywałam Blani nie tylko ogrom matczynej miłości, ale również zdrowia. Karmienie piersią to bowiem inwestycja na długie lata. Nasza Mleczna Droga trwała dokładnie 31 miesięcy i 8 dni. Czy to długo? Dla niektórych z pewnością. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca karmienia piersią dziecka do drugiego roku życia, bądź dłużej. Jednak wciąż karmienie ponad ten czas, budzi wiele kontrowersji… Ale o tym może kiedy indziej 😉 A karmienie piersią w ciąży? Da się? Oczywiście, że tak. Jeśli ciąża przebiega prawidłowo, nie ma wskazań do zaprzestania karmienia piersią. Warto jednak znaleźć odpowiedniego lekarza, którego wiedza w temacie laktacji jest aktualna, bo niestety wielu uważa, że jest inaczej. Karmiłam piersią do 4 miesiąca drugiej ciąży. Aż pewnego dnia Blania sama zadecydowała, że to odpowiedni moment na pożegnanie się z maminą piersią. Dla niej było to wyjątkowo proste, we mnie buzowały dodatkowo ciążowe hormony, więc kilka łez wylałam – no dobra, nawet więcej niż kilka 😜 W końcu kolejny etap zakończony… Ale coś się kończy, coś zaczyna… Już niedługo przede mną kolejna mleczna podróż, której nie mogę się doczekać… Ciekawe jakie wyzwania staną przed nami tym razem 😉
Skąd się biorą piersi pełne mleka?
Czy wiecie co jest potrzebne, żeby karmić dziecko piersią? Piersi pełne mleka z pewnością 😉 Ale co zrobić, żeby rozhulać i utrzymać laktacje? Co pomaga? Zdrowe odżywianie mamy, karmienie na żądanie, umiejętne przystawianie maluszka, pozytywne nastawienie. To z pewnością jedne z wielu kluczy do sukcesu. Często zapomina się jednak o bardzo ważnym aspekcie, który spełniony gwarantuje sukces, ale zaniechany może sprawić, że mama przestaje karmić piersią, bądź odstawia dziecko zbyt wcześnie. Wsparcie. Zarówno ze strony tych najbliższych, otoczenia i profesjonalistów tj. lekarzy, położnych, doradców laktacyjnych, promotorów karmienia piersią. Niby taki banał. Pomyślcie – przecież to oczywiste. Z pewnością. My o tym wiemy, ale czy wiedzą o tym mamy, teściowe, babcie, ciotki, siostry, koleżanki? Z tymi pierwszymi różnie bywa. Często posiadają przestarzałą, nieaktualną wiedzę. Same rodziły w latach 1930 – 1960, gdy intensywnie rozwijał się rynek sztucznych mieszanek oraz akcesoriów do żywienia niemowląt, a karmienie nimi stało się powszechnym zjawiskiem. Zmiany obyczajowe sprzyjające zawodowej aktywności kobiet, a przy tym ograniczona wiedza o fizjologii laktacji i niewielka liczba badań w tej dziedzinie, spowodowały rozwój praktyk zaburzających przebieg laktacji. Pracownicy ochrony zdrowia, nie byli świadomi różnicy jakościowej między mieszanką a pokarmem kobiecym, propagowali takie praktyki, jak opóźnienie pierwszego karmienia, podawanie mieszanki w pierwszych dobach, oddzielenie od matki, podawanie dziecka do karmienia w ustalonych godzinach, określoną liczbę razy, zalecanie zachowywania przerwy nocnej. Przełomowe okazały się wyniki badań opublikowane w 1974 r. przez kanadyjskiego naukowca Johna Gerrarda. Wykrył on kompleksy immunologiczne w pokarmie kobiecym. Od tej chwili karmienie piersią zaczęto postrzegać jako brakujące ogniwo ochrony immunologicznej dzieci w pierwszych miesiącach ich życia, a w przypadku wielu regionów świata jako „przepustkę do życia”. Za przywróceniem karmienia piersią i jego systemową ochroną opowiedziały się i nadal je popierają m.in. Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ), Fundusz Narodów Zjednoczonych na Rzecz Dzieci (UNICEF), Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), a także autorytety medyczne: Amerykańska Akademia Pediatrii (AAP), Dyrektoriat Zdrowia Publicznego i Oceny Ryzyka Komisji Europejskiej, oraz Europejskie Towarzystwo Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci (ESPGHAN). Z jednej strony poddano regulacjom prawnym rynek mieszanek i akcesoriów, z drugiej wdrażano strategie wspierające karmienie piersią na oddziałach szpitalnych i organizowano opiekę pozaszpitalną, rozwijając poradnictwo laktacyjne. Wracając do mam, teściowych, babć, cioć. Można im wybaczyć zatem brak aktualnej wiedzy, czy pewnych umiejętności. Warto z nimi porozmawiać, spróbować zmienić ich punkt widzenia. Jeśli jednak się nie da. Trudno. I tak będziemy je kochać i szanować, a w końcu to my jesteśmy teraz mamami i mamy moc sprawczą, więc róbmy po prostu swoje 😉 Na pewno łatwiej będzie nam z osobami w podobnym wieku, na podobnym etapie życia. Szukajcie wsparcia w gronie mam karmiących. Z pewnością znajdziecie ich wiele w swoim otoczeniu. Nie mówiąc o Facebook’u, który pęka w szwach od grup wspierających i promujących karmienie naturalne. Wybierając lekarza, czy położną, również zasięgnijcie wcześniej, chociażby pocztą pantoflową informacji, czy popierają karmienie piersią. Ułatwi Wam to z pewnością późniejsze kontakty. A co z partnerami, narzeczonymi, mężami? WierzyMy, że tworzycie związki partnerskie, rozmawiacie na różne tematy, a ten nie należy do tabu. Jeśli jednak, coś wpływa na ich negatywne podejście do karmienia piersią, może warto podsunąć im jakąś ciekawą broszurkę, książkę, film, albo wysłać na piwko z innym partnerem karmiącej mamy 😉 Rozwiązań jest całkiem sporo. A jak jest w Naszym przypadku? Mężowie zdobywali wiedzę razem z nami – najpierw na szkole rodzenia, później słuchają informacji od Nas samych. Pewnie słyszeli i widzieli tyle, że sami mogli by udzielać nie jednej młodej mamie wsparcia i instruktażu 😛 A może po prostu wierzą w naszą intuicję, umiejętności, siłę charakteru, wytrwałość. Nie krytykują, nie poddają wątpliwości. Właśnie takie emocje miała oddać już zeszłoroczna sesja zdjęciowa dla Krainy Mlekiem i Miłością Płynącą, którą dla Fundacji przeprowadziła niesamowita Ewa Gremlik – Foltyn. Miałyśmy szczęście uczestniczyć w tym przedsięwzięciu i jesteśmy niezmiernie zadowolone z efektów. Mimo , że zarówno sesje indywidualne, jak i grupowa odbyły się dobre pół roku temu, chcemy podzielić się z Wami odrobiną słońca w ten zimowy, mroźny dzień. I powiemy Wam coś w tajemnicy 😉 Mimo, że początkowo planowałyśmy nie pokazywać Naszych małżonków na łamach bloga (bo w końcu to My – CieszyMamy) to jednak zdecydowanie zasłużyli na to, żeby pokazać ich przystojne buźki całemu światu – a przynajmniej naszym czytelnikom. Należą się im duże oklaski. Nie tylko za to, że wytrzymują w sumie z czterema dość charakternymi dziewczynami 😜 ale za ich wsparcie i zrozumienie.Pamiętajcie, że serce pełne miłości to piersi pełne mleka ❤